Caren nadal siedziała nad jeziorem. Minęło około dwóch godzin. Było ciepło, więc siedziała w samym podkoszulku i patrzyła na grupę uczniów bawiących się kawał dalej na motorówkach. Zadowoleni z życia. Śmiali się, pili, pływali. Chyba jak każdy normalny nastolatek, spędzali czas z przyjaciółmi.
Ona siedziała sama. Kiedyś też tak spędzała czas. Jak te nastolatki. Potem jej się odechciało. Życie się zepsuło. Bo przecież po tym co przeżyła, nie bardzo miała ochotę się bawić. Czasem tęskniła za tymi przygodami. Wspominała, jak wagarowała ze znajomymi. Jeszcze w starej szkole. Pamiętała, jak chodzili bujać się na linie. To był taki długi wąż strażacki zawieszony wysoko na drzewie. Bujali się na nim. Chwilami byli ok. 10 metrów nad ziemią. Ryzykowne, ale bardzo fajne.
Caren zamyśliła się. Zamknęła oczy i wsłuchała się w piosenkę. Nie obchodzi mnie cały świat i to, że jest gdzieś obok. Kolejny dzień, nie chce mi się nawet ruszyć głową .. Otworzyła oczy. Zobaczyła, że ktoś siedzi obok niej. To Rufus. Chciała coś powiedzieć, ale nie widziała co. Patrzył się na nią i milczał. W końcu się odezwał.
- Zawiesili mnie, na tydzień.
- Ja też tam pewnie nie wrócę. Nie chce mi się . Może ..
- Musisz tam wrócić. Masz szesnaście lat. Przecież ..
- Dlaczego to zrobiłeś ?
- Co ? – Spojrzał jej się w oczy.
- No.. stanąłeś w mojej obronie. Dawno nikt tego nie robił.
- Zrobiło mi się ciebie żal. On nie miał prawa tak mówić. Powiedziałaś prawdę, a przecież możesz mieć własne zdanie.
- Dziękuję.
- Za co ?
- No, za to, co dla mnie zrobiłeś. Nie jestem przyzwyczajona do takich gestów. Dawno nikt nie robił czegoś takiego dla mnie.
- Przyzwyczaj się, bo nie dam cię skrzywdzić. Teraz, jak już raz cię obroniłem, to będę musiał ciągle to robić.
- Nie musisz ..
- Ale chce . – Spojrzał jej w oczy. Chwile pomilczał. – A na przypieczętowanie mojej obietnicy, przyniosłem coś. – Spojrzał na nią, po czym wyciągnął z plecaka kilka butelek piwa.
Potem już siedzieli wtuleni w siebie. Nie chcieli się rozstać. Świat był obok, oni żyli sami.
- Zawiesili mnie, na tydzień.
- Ja też tam pewnie nie wrócę. Nie chce mi się . Może ..
- Musisz tam wrócić. Masz szesnaście lat. Przecież ..
- Dlaczego to zrobiłeś ?
- Co ? – Spojrzał jej się w oczy.
- No.. stanąłeś w mojej obronie. Dawno nikt tego nie robił.
- Zrobiło mi się ciebie żal. On nie miał prawa tak mówić. Powiedziałaś prawdę, a przecież możesz mieć własne zdanie.
- Dziękuję.
- Za co ?
- No, za to, co dla mnie zrobiłeś. Nie jestem przyzwyczajona do takich gestów. Dawno nikt nie robił czegoś takiego dla mnie.
- Przyzwyczaj się, bo nie dam cię skrzywdzić. Teraz, jak już raz cię obroniłem, to będę musiał ciągle to robić.
- Nie musisz ..
- Ale chce . – Spojrzał jej w oczy. Chwile pomilczał. – A na przypieczętowanie mojej obietnicy, przyniosłem coś. – Spojrzał na nią, po czym wyciągnął z plecaka kilka butelek piwa.
Potem już siedzieli wtuleni w siebie. Nie chcieli się rozstać. Świat był obok, oni żyli sami.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz